wtorek, 25 lipca 2017

Moja cera latem

Mówi się, że latem można zauważyć polepszenie stanu cery ze względu na zgrubienie naskórka, który "przykrywa" wszystkie wypryski. Dwa lata temu będąc na wakacjach faktycznie cieszyłam się niemal idealną buźką, a zaraz po nich powrót niedoskonałości.
Niestety, od dwóch lat w okresie letnim moja twarz wygląda o wiele gorzej niż w innych porach roku.
W zeszłym roku zamiast szukać przyczyny, zaczęłam wszystko wyciskać i płakać. Żałuję, bo dziś ciężko mi stwierdzić, co faktycznie spowodowało te zmiany.
W tym roku sytuacja się powtórzyła- nie jest aż tak źle jak rok temu, ale gołym okiem widać wysyp prosaków, czarnych wągrów i pryszczy. Martwi mnie to i szczerze mówiąc wkurza, bo jak nigdy przykładam się do pielęgnacji, rezygnując z ulubionego podkładu i wydając o wiele więcej  na kosmetyki, bo jak wiadomo- za naturę trzeba zapłacić.
Wiem jednak, że poddanie się nic mi nie da- powtórzę tylko zeszłoroczny błąd. Szuka  przyczyn i mam kilka teorii- wprowadzam kolejne zmiany do swojej pielęgnacji i będę obserwować, czy słusznie oceniłam, co jeszcze mogę robić nie tak.
  1. Zbyt mało witaminy A w diecie- moje zmiany definitywnie spowodowane są niewłaściwym rogowaceniem naskórka. Retinol reguluje je, co ma ogromne znaczenie w przebiegu trądziku. Analizując swoją dietę zauważyłam bardzo małą ilość produktów zawierających tę witaminę. Kupiłam więc tran i witaminę A+E (będę stosować zamiennie), a ponadto rybę na chleb, jaja, szpinak i marchew. Po powrocie do domu, czyli za 6 dni na chleb zamiast twarożku będę dawać masło. 
  2. Krem z filtrem przeciwsłonecznym 50 SPF- zdaję sobie sprawę jak konieczna jest ochrona przeciwsłoneczna, szczególnie latem. Mam jednak wrażenie, że trochę z tym przesadzam oraz że ogólne media nieco z tym przesadzają. Będąc na słońcu jakies 16 minut dziennie, z czego 8 rano a 8 wieczorem, a w międzyczasie siedząc w pracy sądzę, że nie mam takiej potrzeby. Krem cały dzień zalega mi w porach, a mam wrażenie, że to właśnie po jakimś czasie od jego stosowania pojawił się ten problem. Co prawda krem ten nie ma w sobie parafiny. Ma jednak C12-15 Alkyl Benzoate. Według Kosmetologia-Naturalnie jest to składnik potencjalnie komedogenny, choć przeczytałam internet i widzę,  że to olej, aczkolwiek jego funkcją jest zmniejszenie lepkości i tłustości kosmetyków, a komedogenność ocenia się na 1 w skali 1-5. Nie wiem więc, czy ma to jakikolwiek wpływ na moją cerę.
    Mimo wszystko chcę sprawdzić, czy jeśli będę używała filtr rzadziej, tzn kiedy będę planowała spędzić na zewnątrz więcej czasu niż 15min i kiedy nie będzie 100%zachmurzenia, to czy będzie jakaś poprawa.
  3. Zbyt mało wody- zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam pić jej więcej. Szczególnie w okresie letnim. To też staram się powoli zmieniać, choć nie zawsze mi to wychodzi. Jestem świadoma tego, że nawet krem za 300zł na nic się nie zda, jeśli skóra nie będzie odpowiednio nawodniona od wewnątrz.
  4. Hormony?- nigdy ich nie badałam. Myślę, że prędzej czy później to zrobię, ponieważ od kilku miesięcy mam niemożliwie bolesny okres, nie jestem w stanie ruszać się przez 2 dni. Poza tym nigdy nie wierzyłam w PMS, a ostatnio dopada i mnie. Wrzeszczę, mam ataki paniki, płaczę i wpisuję w Google objawy depresji, bo tak sie właśnie czuję. I z tyłu głowy sama sobie się wtedy dziwię, dlaczego zachowuję się jakbym uciekła z psychiatryka, ale nie jestem w stanie temu zaradzić.



    Nie udało mi się nic więcej wymyślić. Mam nadzieję, że po zmianie tych kilku rzeczy, po miesiącu zauważę poprawę. Naprawdę mam taką nadzieję.

poniedziałek, 13 lutego 2017

haul kosmetyczny

cześć :) zrobiłam niedawno w mojej głowie małą listę rzeczy kosmetycznych, które potrzebuję... które chcę ;p dziś zainwestowałam w parę z nich, a dodatkowo w parę innych, które chcę przetestować. Wszystko kupiłam w Drogeriach Polskich.


pędzel Hakuro H85, 13,49- jest on skośny i zamierzam używać go do kresek pod dolną linią powieki oraz do brwi, kiedy już kupię konturówkę do brwi w żelu. No i może czasem do górnej linii powiek, choć na tej rzadko robię kreskę ;)

Catrice Liquid Camouflage 020, 14,99- słyszałam o nim tyle pozytywów, że musiałam sprawdzić na sobie. Przetestowałam-mieli rację. Jest po prostu zajebisty. W końcu mam odpowiednie krycie dobrane do mojej tonacji, w niskiej cenie. Ciężko mi go było dorwać, w krakowskich Hebe był wręcz nie do zdobycia.

Golden Rose Matte Lipstick Crayon 03, 11,99- zdecydowałam się na ciemniejszy odcień z myślą o większym wyjściu. Wciąż nie umiem się do takich przekonać myśląc, że wyglądam w nim niekorzystnie, co już nie raz mi zaprzeczano. Liczę na to, że parę razy go nałożę i mi się spodoba :)

Golden Rose temperówka podwójna, 5,99- szczerze mówiąc, to właśnie z tego zakupu jestem najbardziej zadowolona. Temperuje perfekcyjnie zarówno kredki do ust z tej firmy, jak i moje kredki do brwi innych firm. Wiele lat męczyłam się ze zwykłą szkolną temperówką, która zawsze łamała te kredki. Ta radzi sobie z nimi perfekcyjnie, co pewnie przedłuży ich kadencję. 

Dermica Senne Marzenie (maseczka pielęgnująca na noc), 3,99- wzięłam ją w ślepo, bo była po przecenie. Nie sprawdzałam jej składu, a jedyne co rzuciło mi sie w oczy to fakt, że ma działanie nawilżające. Napiszę jej recenzję zaraz po tym, jak ją przetestuję ;)

Bielenda Professional Formula, peeling enzymatyczny+ glinka biała, 2,79- maskę z białą glinką właśnie mam na sobie i idę zaraz ją zmyć. Jest ona do cery wrażliwej i naczynkowej, czyli dla mojej ;) post z maseczkami zrobię jednak oddzielny, więc nie będę się na jej temat rozpisywać. 

To tyle na dziś. Jestem naprawdę zadowolona z zakupów, bo mimo że spontaniczne, to jednak przemyślane.
Do następnego! ;)
 

środa, 8 lutego 2017

kolorówka- część I

cześć :) dzisiaj wymienię i opiszę kosmetyki, których używam do malowania. Będą to wyłącznie kosmetyki do skóry, a oczy, brwi i usta opiszę innym razem.
Mój makijaż nie składa się z miliona kosmetyków. Nie posiadam różu, rozświetlacza, baz i 5 rodzajów korektorów. Brak różu spowodowany jest moją różową karnacją, rozświetlacza- nie podoba mi się u innych dziewczyn ;) Być może kiedyś się w nim zakocham, ale na razie uważam, że jest on mi zupełnie niepotrzebny.
Co do baz i korektorów- odczuwam ich delikatny brak, jednak zarobione pieniądze wolę przeznaczać na inne rzeczy. Nie jest to moje must have, jednak w przyszłości, przy lepszych zarobkach zafunduję sobie takie "wspomagacze".

Po krótkim wstępie myślę, że można zacząć :)



Missha Perfect Cover B.B. Cream, SPF 42, No.21- mój absolutny ulubieniec wśród wszystkich podkładów, jakie miałam do tej pory. Jak widać, powoli się kończy i na pewno wkrótce zaopatrzę się w nowy.
Za co go pokochałam?
  • skład: filtr 42 (szczególnie potrzebny przy mojej kuracji kwasami, kiedy to cera wymaga używania kremów z filtrami przeciwsłonecznymi); ekstrakt z rumianku (działanie łagodzące i kojące), ekstrakt z rozmarynu (zapobiega starzeniu się- jest to koreański podkład, więc można było spodziewać się takiej właściwości), ceramidy, kwas hialuronowy, gatulina RC
  • wydajność: ma 50ml, używam go sporo, bo ok.2-3 pompek dziennie, a mam go od listopada i myślę, że jeszcze miesiąc pociągnie
  • koloryt, konsystencja, zapach: całość sprawia, że skóra automatycznie wygląda jak ta od niemowlaka, promienieje i zdrowo się świeci. Kolory dobierane są pod urodę Koreanek, jednakże bardzo ładnie wtapiają się w skórę nadając jej nietypowy wygląd. 
  • krycie: nie jest w tej kwestii mistrzem, ale moje przebarwienia ładnie zakrywa. Wyrównuje koloryt i z reguły nie wymaga używania korektora. Na wielkie wyjścia jednak, w szczególności wieczorem stosuję podkład opisany poniżej.

 REVLON Colorstay normal/dry No.150 Buff/Chamois- Revlona używam nieprzerwanie od ponad roku, jednak jest to moja pierwsza buteleczka kupiona dla cery suchej i normalnej, czego żałuję. Konsystencja jest o wiele bardziej lejąca się niż ten do cery tłustej. Dodatkowo pozostawia pełno smug, nie wtapia się w skórę tylko pozostaje jakby na jej górnej powierzchni i zdecydowanie uwydatnia pory. Mam wrażenie, że bardzo je zapycha. Używam go jedynie na wielkie wyjścia i długo go nakładam, zanim go dokładnie rozprowadzę.
Jego plusem jest żółtawy kolor, który niweluje moje zaczerwienienia, bardzo dobre krycie i trwałość. Ponadto ma dobry skład.




Bell Hypoallergenic Eye&Skin Stick Concealer- ten korektor używany jest przeze mnie jak najrzadziej. Kupiłam go bardzo dawno temu i w ogóle nie pasuje do mojej karnacji. Jest w formie szminki, dlatego kompletnie nie nadaje się pod oczy, wbrew temu co jest na nim napisane. Przy najbliższym przypływie gotówki planuję go zmienić, jednak nie wiem jeszcze na jaki.
Używam go w sytuacjach wyjątkowych- kiedy wyrośnie mi coś obrzydliwie wielkiego, a oba podkłady zawodzą. Jednak wtedy i tylko wtedy.




 Ecocera, Matujący puder ryżowy Fixer- mój absolutny mistrz i ulubieniec. Razem z połączeniu z podkładem Missha wiem, że moja cera bardzo mi dziękuje za tak dobraną pielęgnację. Za co kocham ten produkt?
  • skład: tylko 5 składników, z czego na pierwszym miejscu skrobia ryżowa, a pozostałe składniki są zupełnie nieszkodliwe
  • wydajność: mam wrażenie, że on się nigdy nie skończy, a ma tylko 15g ;p
  • prezentacja: jest biały, przy czym przy nałożeniu go na skórę automatycznie się w nią wtapia. Skóra wygląda na jedwabiście gładką i zdrową (po nałożeniu go po raz pierwszy i wyjściu na miasto od razu dziewczyny zapytały, co nałożyłam, że moja cera wygląda jak porcelana)
  • mat: idealnie wchłania sebum. Nie produkuję go tyle ile parę lat temu, tak więc szkoda, że nie znałam go wcześniej. Nie wymaga żadnych poprawek.
  • cena: skoro naturalny, myślałam, że również kosmicznie drogi, a da się go dostać już za 20zł. W porównaniu z innymi pudrami w tej cenie, lub wiele droższymi, patrząc na skład, myślę, że nie ma się nad czym zastanawiać.
    Mój nr#1 !



Catrice Sunglow Matt Bronzing Powder, medium skin- bronzera używam okazjonalnie, głównie na nos, wieczorem na policzki. Jest to dla mnie odrobinę zbyt ciepły odcień, jednak prezentuje się całkiem przyzwoicie. Poza tym na mojej skórze jest trwały i bardzo łatwy w nałożeniu. Można go spokojnie dozować, przez co nie otrzymamy od razu po nałożeniu wielkiej pomarańczowej plamy. W moim przypadku to plus, ponieważ stosuję bronzer od niedawna i nie mam w jego nakładaniu zbyt wielkiej wprawy.




Pędzel Hakuro H13- używam go do nakładania pudru oraz bronzera. Jest bardzo przyjemny, choć nieco mały. Jednak na lepsze pędzle przyjdzie czas ;)
 

Podkład nakładam palcami.

Jeśli chodzi o moje kosmetyki do twarzy, to tyle. Jak widać, nie cuduję z firmami i nie jest ich za dużo. Jednak dla mnie to absolutnie wystarczy (oprócz korektora oczywiście). 
Paa! :)

wtorek, 7 lutego 2017

mój typ cery + codzienna pielęgnacja

cześć :) w dzisiejszym poście jak w tytule. Zacznę więc od mojego typu cery.

Przez cały okres bycia nastolatką miałam cerę tłustą. Cechowała się wszystkimi oznakami przypisanymi do takiego właśnie typu. Pudrowanie kilka razy dziennie z powodu mocnego błyszczenia się było czymś normalnym.
Przez zabiegi jakie stosuję na twarz w celu zlikwidowania zaskórników niesamowicie przesuszyły moją cerę. W zasadzie mogłabym używać samego podkładu, pudruję z przyzwyczajenia. Bardzo często skóra po prostu mi się łuszczy, przez co jest bardzo delikatna i wrażliwa na dotyk.
Mam też skłonność do zaczerwienień, co jest spowodowane rozległymi naczynkami ukrytymi w skórze, jednak niewidocznymi na co dzień. 


Przejdę do mojej codziennej pielęgnacji.

RANO:

Ziaja Med, kuracja lipidowa, Fizjoderm, Żel- przeznaczony dla skóry alergicznej, atopowej i wysuszonej, czyli to ostatnie przeznaczone ze względu na mnie. Żel jest tak naprawdę białym płynem przypominającym mleczko do demakijażu (bo taką też pełni funkcję). Można myć z wodą lub nałożyć na wacik, ja wybieram tę pierwszą opcję.
Podoba mi się to, że w ogóle nie podrażnia oczu i ładnie nawilża, mam wrażenie, że łagodzi podrażnienia. Nie zawiera mydła, które jest niewskazane dla mojej cery. Jest bezzapachowy, ale sama nie wiem czy jest to zaleta czy wada ;P


Hascoderm, lipożel z kwasem azelainowym- stosuję go bezpośrednio po umyciu twarzy. W moim przypadku ma na celu rozjaśnić przebarwienia  potrądzikowe. W połączeniu z kremem na noc faktycznie widzę różnicę, robią się one coraz jaśniejsze.
Nałożony na podrażnioną skórę niestety piecze, o czym jednak zostałam uprzedzona. Można nakładać go pod makijaż, ponieważ szybko się wchłania. Jednak za każdym razem strasznie się "roluje" i muszę go zbierać, co zajmuje mi trochę czasu, szkoda.






WIECZÓR:

Ziaja Med, kuracja lipidowa, Fizjoderm, Żel- stosuję go zarówno rano jak i wieczorem. Myję nim twarz po zmyciu makijażu.

Pharmaceris, krem z 10% kwasem migdałowym na noc- jest to krem, który ze względu na wysokie stężenie kwasu faktycznie mocno złuszcza. Efekty (rozjaśnienie przebarwień potrądzikowych) były widoczne już po 2 tygodniach. Nie podrażnia oraz ma bardzo higieniczną pompkę. Stosuję go bezpośrednio po umyciu twarzy, zamiennie z poniższym kosmetykiem.

Isotrex- przeznaczony jest dla mnie w celu zwalczenia prosaków. Stosuję go od miesiąca i zauważyłam konkretne przerzedzenie się zaskórników, także działa. Głównym minusem jest niesamowity smród etanolu, przez który nie jestem w stanie oddychać (krem nakładam na wdechu), a z oczu lecą mi łzy.

Ze względu na kosmetyki, które bardzo podrażniają i wysuszają mi cerę, stosuję kremy nawilżające. Nakładam je na noc zamiast typowej wieczornej kuracji, jeśli mój zrogowaciały naskórek dosłownie można oderwać od nowszych warstw ;p
Na co dzień stosuję podkład z wysokim filtrem UV, jednak o nim w następnym poście.





Ziaja, krem bionawilżający do cery tłustej i mieszanej biała herbata- krem delikatnie nawilża i łagodzi podrażnienia. Do niedawna spełniał się całkowicie, jednak teraz używam go jeśli problem z przesuszoną cerą nie jest zbyt poważny. Nadaje się również pod makijaż, ale ze względu na Hascoderm przestałam go stosować rano. 

Mixa, bogaty krem odżywczy z olejkiem- mam próbki, aczkolwiek po Ziaji planuję kupić krem z kwasem hialuronowym właśnie z Mixy. Stosuję je jeśli moja cera wymaga większego nawilżenia- są bardziej tłuste oraz działają kojąco (choć mam wrażenie, że ostatnio wszystko, co nawilża, działa na moją biedną buźkę kojąco ;d). Na dodatek ma bardzo ładny skład- słynny już olejek z wiesiołka, glicerynę oraz lipidy, także na brak nawilżenia nie ma co narzekać.
Nie nadaje się on jednak pod makijaż, bo jest zbyt ciężki, przez co automatycznie odpada on jeśli chodzi o cerę tłustą. Niektórych też czasem pali, na szczęście na mnie sprawdza się idealnie :)



Tu są dwa produkty, których używam okazjonalnie.

Pasta cynkowa- niezawodna na punktowe wypryski. Dojrzałe wysusza, a pojawiające się szybko niweluje. Używam jej w ciągu dnia o ile nigdzie nie wychodzę, a także do snu. Jednak najczęściej, przyznaję się bez bicia- kiedy mi się o niej przypomni ;p

La Roche Posay, Effaclar duo +: jest to krem, który powoli mi się kończy, a który stosuję ok.2 razy w tygodniu. Jest przeznaczony do pielęgnacji cery trądzikowej, a ja oczywiście stosuję go na prosaki. Jest to pierwszy preparat, który złagodził ich występowanie. Po nałożeniu delikatnie szczypie, przez co odczuwam, że faktycznie działa. Przede wszystkim nie wysusza cery. Szybko się wchłania, więc można stosować go pod makijaż. Przy stosowaniu go 2x dziennie można zobaczyć naprawdę wyraźny rezultat. Lubię go również za wydajność- wystarczy niewielka ilość (używałam go trochę grubiej a i tak mam go od października).

Na dziś to tyle. W kolejnych postach zamieszczę moją kolorówkę, a także inne produkty dermo, których używałam, a które są warte uwagi :)

poniedziałek, 6 lutego 2017

o mnie+ historia cery



cześć :) nazywam się Sonia, mam 19 lat i postanowiłam założyć tego bloga ze względu na swoje potrzeby, aby dokumentować swoją codzienną rutynę, nabrać systematyczności i w ten sposób również się czegoś nauczyć.
Jestem studentką I roku kosmetologii. Stylizacja paznokci w ogóle mnie nie interesuje (sama mam ścięte na krótko i praktycznie nigdy nie malowane). Coraz bardziej lubię się malować, a przede wszystkim eksperymentować z kolorami i dobierać kosmetyki w zależności od ubioru i okazji. Jednak co najbardziej mnie interesuje to kosmetyki pielęgnacyjne, problemy skórne oraz zabiegi mające je zwalczyć. 
Wiąże się to z tym, że sama mam bardzo problematyczną cerę i chcąc nie chcąc, muszę w tym temacie siedzieć. Z tym, że bardzo to polubiłam ;)

Tak więc przechodząc do mojej cery:

Od 12 roku życia zmagam się z różnymi problemami. Zaczęło się od typowego trądziku młodzieńczego i wągrów na nosie. Nie były to duże zmiany, jednak zauważalne w szczególności przed okresem (co zresztą mam do dziś).
W wieku 14/15 lat zauważyłam mnóstwo podskórnych grudek, coś typu kaszka na czole i policzkach. Myślałam, że to pryszcze, ale że było to pod skórą oraz widocznie głównie w sztucznym świetle to nic z tym nie robiłam.
17/18lat moja twarz niemożliwie się poprawiła. Trądzik przestał się pojawiać, zostały jedynie wągry na nosie i w okolicach. Całe wakacje nie malowałam twarzy, bo po prostu nie było takiej potrzeby. Byłam przeszczęśliwa.
Wszystko zmieniło się w zeszłym roku. Podskórne grudki, które nigdy nie przeszkadzały swoją obecnością, zaczęły wychodzić, przekształcając się w otwarte zaskórniki, które po przejechaniu palcem kłuły. Były dosłownie na całej twarzy, wymieszane z trądzikiem, którego jednak było o wiele mniej. Zrobiłam najgorsze co mogłam zrobić- wyciskać.

Wiadomo co było dalej- miejsce się zaogniło, a zaskórniki lubią wracać. W konsekwencji po tygodniu miałam kolejną kłującą grudkę, a na dodatek zaczerwienienie po wyciśnięciu.
W wakacje 2016 wyglądałam tragicznie- nie dość, że przytyłam prawie 7kg i wyglądałam jak kluska, to na dodatek moja twarz błagała o pomoc.
Dziś jest już o niebo lepiej. Aktualnie walczę z bliznami pozostalymi po wakacjach, a także z wychodzącymi zaskórnikami, których jest jednak o wiele mniej. Te grudki to oczywiście prosaki, na szczęście mocno się przerzedziły. 


To tyle na dziś. W kolejnym poście opiszę mój typ cery oraz codzienną pielęgnację.